Donnerstag, 31. Dezember 2009

Hej koldeda, koleda....


Przejscie ze starego do nowego roku, jestem jeszcze w Polsce w moim domu, mam remont, tu i tam zakradla sie wilgoc i musze trzymac cieplo co nie jest latwe, bo piec sie sypie. Kazdego wiec wieczora dziekuje mu, ze jeszcze dzien przetrzymal,proszac, aby udalo nam sie wspolnie wytrwac do wiosny. Do tego, budzac sie rano, dziekuje, ze dach jeszcze nie spadl ...

Trudne chwile, tym bardziej, ze 3 miesiace wczesniej odeszla na druga strone bardzo mi bliska osoba - moja kochana mama.

Dzwoni moja przyjaciolka, przyjedza do mnie. Ciesze sie, ze chce mnie wesprzec w tym doswiadczeniu zyciowym. Spedzamy wspolnie wiele radosnych i pozytecznych chwil. Rozmawiamy wiele o zyciu, smierci i jak pozmieniac stare niewygodne i przeszkadzajace nam w codziennym zyciu schematy na takie, ktore by nam pomagaly w ulepszaniu siebie i naszego zycia w chwili "Teraz". Doswiadczenia ostatnich 6 lat byly bardzo trudne dla mnie. Jednak nigdy nie bylam sama ani samotna. Jestem pelna milosci i wdziecznosci ...

Pare dni po sylvestrze, piec ciagle jeszcze dziala, moja radosc i nadzieja wzrasta, ze wytrzymamy wspolnie do utesknionej wiosny. Jest pierwszy piatek nowego roku, razem z moja przyjaciolka radosnie przygotowujemy sobie obiadek gdy nagle ... dzwonek do drzwi. Otwieram, a tam stoi mlody czlowiek i pyta czy przyjme ksiedza. - Alez oczywiscie, odpowiadam, gosc w dom Bog w dom, a i milo, ze ksiadz przyszedl z wizyta Duszpasterska zobaczyc jak to ludzie zyja na codzien.

I nagle O rany ! W jednej sekundzie przelatuja przez moja glowe tysiace wspomnien jak to moja mama, co tu ukrywac, wrecz szalala przed kazda koleda ze sprzataniem, myciem okien (chociaz przed swietami tez to bylo). Kazdy kacik blyszczal, a w pokoju na bialym obrusie stal krzyz i swieczniki, kropidelko i oczywiscie koperta. Nastepnie wszyscy czekali z drzeniem na ksiedza, aby wpadl na 10 minut pomodlil sie, dal po obrazku zwinal koperte z kasa i nie pokazal sie do nastepnej koperty w nastepnym roku. Osobiscie nigdy nie przepadalam za ta coroczna ceremonia.

A tu kartofle sie gotuja, na stoliczku w pokoju dwa kubki z kawa, balagan ogolny bo remont, nawet swieczka sie nie pali ... Przyznaje sie bez bicia, ze przez chwile stare nawyki i schematy wziely gore, poczulam zdenerwowanie ... panike prawie Spokoj i zrownowazenie mojej przyjaciolki i mnie przywolalo do rownowagi umyslu i serca. Ksiadz grzecznie odmowil wypicia z nami kawy. Jestesmy wszyscy w pokoju, ksiadz, ministrant, moja przyjaciolka i ja ... stoje w drzwiach hehe

Ksiadz : Nie ma pani krzyza?

MP : nie wiem, kolezanka ma remont i nawet nie wiemy gdzie sa pochowane, a ksiadz przeciez przychodzi z wizyta duszpasterska, aby zobaczyc jak ludzie zyja ....

Ksiadz : No, ale krzyz jest symbolem Zbawienia

MP : Krzyz jest symbolem otwarcia ...

Ksiadz krzyknal : Bez krzyza nie bedziemy sie modlic !!!

I rzeczywiscie zabiera sie do wyjscia, a w drzwiach stoje ja ... ze szczerym oburzeniem i zdziwieniem pytam

JA : Coooo, poniewaz nie mam krzyza to ksiadz sie nie pomodli

W tym momencie spojrzalam na wiszacy na scianie naprzeciwko mnie przesliczny obrazek Jezu Ufam Tobie ...

Ksiadz podniesionym glosem : A do czego mam sie modlic ?!

JA : do Boga prosze ksiedza !!! wykrzykuje

Ksiadz : A w ktora strone ?!

JA : Do nieba prosze ksiedza !!!

Po zdenerwowaniu moim juz nie ma ani sladu, czuje natomiast olbrzymie zdziwienie i nie moge uwierzyc wlasnym oczom i uszom. Czy tu sie odgrywa jakas komedi?, czy moze jest to program rozrywkowy " ukryta kamera" ?! Patrze na mlodego ministranta, a ten zakrywajac usta reka peka ze smiechu, az mu lzy do oczu naszly. Patrze w kierunku mojej przyjaciolki, do ktorej ksiadz po pierwszej wymianie zdan ostentacyjnie obrocil sie tylem, szukam wsparcia i co widze ... usmiechnieta twarz, a oczy smieja sie do granic mozliwosci ... Nigdzie ratunku, to dwoje peka ze smiechu, ja z oburzenia, a ksiadz to nie wiem ....... Krotki rzut okiem na sciane i mysl ... ufam Tobie, po co on tu wogule przyszedl? Modlic sie do kawalka drzewa czy metalu? Stoje totalnie otumaniona ta przekomiczna sytuacja, gdy nagle dociera do mnie przytlumiony i dosyc proszacy o litosc glos ...

Ksiadz : Czy ma pani chociaz rozaniec ?

Oslabilo mnie calkiem, czulam jak moje duze oczy robia sie jeszcze wieksze, a to co wyrazaly doprowadzilo ksiedza do milczenia. Drzacymi rekami zaczal szarpac swoja sutanne. Jest, znalazl kieszen, ja obserwuje z zaciekawieniem co bedzie i nagle slysze w ciszy oddech ulgi ... trzyma w reku swoj wlasny rozaniec ... O Matko ... zakrzyknelo mi cos w srodku, zamiast sie modlic do Boga, do Zrodla wszystkiego co jest, on sie modli do jakies rzeczy ... Juz nawet nie wiem co czulam, czy wogule cos czulam ... Ministrant juz ledwo wytrzymuje ze smiechu, patrzy raz na mnie raz na ksiedza jakysmy grali w ping-ponga. Na twarzy mojej przyjaciolki widze wspolczucie, tylko dla kogo ? Ja jestem w niesamowitym szoku, ksiadz sie trzesie, az slychac jak rozaniec podzwania w jego rekach ... jak na trwoge... Nagle ksiadz kleka naprzeciw okna i sciskajac swoj rozaniec beznamietnym glosem z szybkoscia blyskawicy odmowia Ojcze Nasz, Zdrowas Mario wstaje, wrecza nam po obrazku, nie przyjmuje odemnie pieniedzy (nie byly w kopercie?) . Odwraca sie i z furkotem sutanny ucieka z mojego domu, gdzie zawsze dla wszystkich sa drzwi otwarte i kazdy czuje sie u mnie milo i radosnie... A ja stoje jak przyklejona do podlogi nic nie rozumiejac jeszcze przez cala chwilke. Z tego otepienia budzi mnie rozweselony glos mojej przyjaciolki ...

MP : wspolczuje temu czlowiekowi, on tej koledy nigdy nie zapomni, my zreszta tez nie ....

Obie wybuchnelysmy gromkim smiechem, chociaz w naszych sercach czulysmy smutek.

Co to sie porobilo z ta wiara i religia. Wszystko jakos sie pomieszalo, a przeciez nie takie nauki przekazal nam nasz ukochany brat - Jezus .

Z cala Miloscia dla wszystkiego co zyje ...

Hanna - Hanuta

Dienstag, 29. Dezember 2009

Skok przez miotle


Moje juz - nie ukryte marzenie !


Dawno temu lecial w polskiej telewizji serial o niewolnikach,nie pamietam czy to byla "Niewolnica Izaura" czy jakis inny, bo ogladalm go tylko sporadycznie, bedac na odwiedzinach u mamy. Moja kochana mama, jak chyba wiekszosc starszych pan uwielbiala te seriale. Kiedy lecial "jej odcinek" nic wokolo nie istnialo, nawet ukochane i tesknie wyczekiwane wnuki.
Najlepiej sie mialam ja, gdyz wraz z odcinkiem nastepowala ceremonia picia kawy, wiec chcacy niechcacy siadalam mamie do towarzystwa. Mama pochlonieta, zapatrzona w TV, ja w nia z podziwem.

Jednak z wielkim zdziwieniem stwierdzilam, ze jedna scene z tego serialu moja podswiadomosc sobie zakodowala. I jak to ja zawsze mowie " nie ma przypadkow". Zrobilo sie z tego moje marzenie.

Byla to scena, bardzo skromnej i przeuroczej ceremoni slubnej (bylam juz wtedy zdeterminowana mezatka z paroletnim stazem) zawieranej przez dwoje mlodych murzynskich niewolnikow.
Zebrali sie oczywiscie wszyscy mieszkancy niewolniczej wioski, mloda para w najlepszych swoich ubrankach, udekorowani kwiatami. Z wyrazem szczescia na twarzach i radoscia w oczach, poprowadzeni zostali przez wszystkich wspolmieszkancow przy uroczystym spiewie na srodek placu.

Na srodku placu lezala MIOTLA !

Mlodzi z namaszczeniem do niej podeszli, kazde z nich powiedzialo cos, czego nie pamietam. I wsrod wznioslego spiewu mieszkancow, mloda para zlapala sie za rece i hyc przeskoczyli przez miotle ... Uszczesliwieni wpadli sobie w ramiona. Caly czas przy uroczystym spiewie przyjmowali gratulacje i drobne, skromne podarunki.
Po tych tak podnioslej i radosnej ceremoni slubnej, w moim przekonaniu oczywiscie , wszyscy spiewali i tanczyli.

Dlaczego to opisuje?

Ciesze sie swoja odzyskana wolnoscia, ucieklam z klatki ograniczen i cierpien.Podjelam krok odstapienia od slubow i przysiag, ktore i tak nie mialy wartosci dla mojego partnera, a sobie uratowalam drogocenne zycie.

Zycie, ktore dla mnie ma wieksza wartosc, niz wiele pustych slow.

Przyznaje, ze ciezko odpracowac mi bylo te lata, zeby znow stac sie pelnowartosciowym czlowiekiem. Kobieta pelna i zupelna, podchodzaca do siebie z szacunkiem.

Udalo mi sie tego dokonac w czasie o polowe krotszym, niz spadanie na to dno rozpaczy,depresji, zwatpienia w siebie i we wszystko.
Moge smialo sobie pogratulowac tego odwaznego kroku.

Od tego czasu obiecalam sobie, ze juz nigdy nie wezme slubu, nie podpisze cyrografu na wlasna dusze i to dobrowolnie.

Jednak za kazdym razem, gdy slysze slowo slub, malzenstwo itd. w moim wnetrzu pojawia sie obraz tej ceromnii skoku przez miotle.
To bylo proste, mile i fajne, a jednak takie bardzo wzniosle i radosne.

I tak, moi kochani, zdradzam wam jedno z moich marzen: jesli jeszcze kiedykolwiek spotkam w zyciu partnera, z ktorym nawzajem bedziemy sie akceptowac takimi, jakimi jestesmy.Jesli to partnerstwo bedzie oparte na glebokim szacunku do siebie nawzajem, na przyjazni i zaufaniu. Gdzie kazdy z nas bedzie mial prawo do wlasnych doswiadczen. Do czesci swojego wlasnego Ja.

To wlasnie w taki sposob chcialabym ten zwiazek przypieczetowac :

SKOKIEM PRZEZ MIOTLE !

Miotle, ktora pieknie przystrojona kolorowymi wstazkami i kwiatami, lezala by na srodku plazy nad moja ukochana zatoka, nad ktora sie wychowalam.
W letni, cieply i sloneczny dzien chcialabym byc ubrana w czerwona, zwiewna sukienke w rozwianych wlosach bialy kwiat.

Zlapac sie z partnerem za rece, powiedziec sobie nawzajem cos plynacego prosto z serca i zrobic - radosny skok w nowe... przez miotle.
Wokol, rodzina, gromada przyjaciol, znajomych, a nawet obcy ludzie, spiew, muzyka,ognisko, taniec, czerwone wino hmmmm

Brzmi jak bajka, bajka, ktora mi od lat towarzyszy ... Lubie ta bajke, jest ona czescia mnie samej.

Hanna - Hanuta (sansai)

Samstag, 3. Oktober 2009

... az do Smierci !

Nie znalazlam ani jednego obrazka, ktory szydzilby w ten sposob z mezczyzn.

Czyzby mezczyzni byli pozbawieni poczucia humoru ?




Juz od wielu lat probuje zrozumiec znaczenie slubow i przysiag wszelakiego rodzaju jednak te malzenskie najbardziej mnie intryguja, a moze nawet martwia ... zauwazylam, ze przysparzaja one wiecej klopotow i problemow niz radosci i przyjemnosci.

W trakcie mojej nauki, zaczelam to jeszcze glebiej rozwazac w swoim sercu, ktore zawsze mi podsuwalo pewne watpliwosci w stosunku co do roznych przysiag i obietnic.

Wiekszosc z nas i tak ich nie dotrzmuje, wiec po co je skladac? Komu one tak naprawde maja sluzyc? I do czego ? Jaka mamy z nich korzysc ? A jakie straty ?

W dzisiejszym spoleczenstwie panuje zasada, ze jak mi przysiegasz to jestes "moj" "moja" i tu zaczyna sie ograniczanie wolnosci partnera.
Skladamy nic nie znaczace przysiegi, wymawiamy puste slowa, ktore nie maja poparcia w zyciu, robimy co innego i jeszcze mamy pretensje ...najczesciej nie do siebie ...

A ja sie pytam, gdzie prawdziwa przyjazn, szacunek i respekt dla innosci drugiego czlowieka.
Gdzie jest zaufanie, ktore zadnych przysiag nie potrzebuje, bo powinno to wyplywac z zachowania sie partnerow ! Powinno wyplywac z serca !

Na brak zaufania czy to do siebie samego czy partnera, zadna przysiega nie pomoze !!!

Uwazam ze przysiegi niszcza zaufanie. Kazda przysiega to "malina" dla kazdego, kto w nia wierzy! Bo kiedy spotyka sie dwoje ludzi i jedno wierzy w swe przysiegi, a drugie je lekcewazy przypmina to bardziej wojne niz partnerstwo.

Moja przyjaciolka opowiedziala mi ciekawe zdarzenie ze swojego zycia: " Wybralismy sie, maz i ja na slub do rodziny. W kosciele, kiedy mlodzi skladali sobie przysiege slubna, zagadalam meza: wiesz jeszcze, kiedys tez mi to przysiegales! Co on skwitowal bardzo konkretnie: Nie wiedzialem co gadam ! Moja przyjaciolka o malo sie nie pozygala, uswiadamiajac sobie, ze zawsze byla taka K....sko fair, co bylo cale zycie wykorzystywane przeciwko niej.

No coz kochani, nic dodac nic ujac, tak wlasnie traktujemy to cale przysieganie.
Po prostu malo kto bierze to powaznie, wiec po jaka cholere sobie to robimy? Czy tylko po to , zeby sie nawzajem dolowac ? Zeby sie nawzajem niszczyc ?

Zwiazek to przeciez nie tylko kobieta i mezczyzna, zwiazani przysiaga jakas tam, i to na cala wiecznosc !!! Dlaczego cos musi trwac wiecznie ?

Zwiazek dwojga ludzi to przede wszystkim Zaufanie, Szacunek, Przyjazn i Respekt dla partnera.
To akceptowanie partnera takim jakim jest, z calym dobytkiem inwentarza, czyli jestesmy "swiadomi" wszystkich jego wad i zalet i takiego go kochamy i akceptujemy.

Niektorzy ludzie wkraczaja do naszego zycia, tylko na chwile (ktora moze trwac rok, czy 5 czy 10 lat, a moze trwac cale ziemskie zycie), a jesli wezmiemy pod uwage, ze kazda smierc to narodziny "po drugiej stronie", to jak mozemy przysiegac tez cos do smierci.

Kochani dusza jest niesmiertelna !

Jesli juz CHCEMY, albo MUSIMY komus przysiegac to nie az do smierci, tylko - do konca zycia ziemskiego ! To by bylo mniej zaklamane, a przeciez i tego nie dotrzymujemy.

Pytam sie was, kto ma najwieksza z tego korzysc ... My jako partnerzy czy Urzad Stanu Cywilnego - bo prowadzi spis ludnosci, czy tez Kosciol - ktory robi z nas swoich niewolnikow.
A my - mlode kobiety, marzymy, aby raz w zyciu byc w centrum uwagi, ubrane jak ksiezniczki, zeby po slubie i tych wspanialych przysiegach spasc do roli Kopciucha !

Takie wlasnie sa moje osobiste doswiadczenia, takich przysiag i obietnic doznalam i tak jest z wiekszoscia ludzkosci. To jest choroba kulturowa.

Na zakonczenie moich przemyslen podaje fragment z:

Materialy Tobiasza
Seria Powracanie
Shoud 6: "Ogólnoswiatowa pogoda" - Pytania i odpowiedzi
Przekaz Tobiasza
dla Szkarlatnego Kregu
za posrednictwem Geoffreya Hoppe'a
3 styczen 2009 r.
CrimsonCircle

" Zwiazki z zalozenia nigdy nie mialy byc wieczne. Nawet nigdy nie mialy trwac przez cale zycie. Zwiazki sa cenne. Piekne. Ale nikt nigdy nie mial byc zmuszany do tego, aby trwaly one wiecznie. Kiedy juz przejdziesz przez swój cykl karmiczny, twoje stare zwiazki oparte na karmie koncza sie. Pora pozwolic im odejsc. Kiedy im na to pozwolisz, znów mozesz spotkac je na swojej drodze, ale juz bez obciazen twojej starej karmy. Jezeli natomiast bedziesz sie ich kurczowo trzymal, odbiora radosc zycia zarówno tobie, jak i tej drugiej osobie. Pozwól im odejsc."

Z cala Miloscia mojego Serca

Hania sansai - Hanuta

Donnerstag, 1. Oktober 2009

Cien i Swiatlo - udalo sie


Rozwoj duchowy, rozwoj swiadomosci, wychowywanie ego i umyslu ... hmmm pare lat temu zrobilabym duze zdziwione oczy ... Dzis, w chwili Teraz, wiem, ze to bylo najlepsze co moglo mi sie zdarzyc. Choc poczatki, przyznam sie szczerze, byly dosc nieudolne to jednak po pieciu latach widac wielka roznice, a i Krakow tez nie w jeden dzien zbudowano.

Jestem z siebie dumna, z tego, ze, wtedy tak wytrwale szukalam nauczyciela, az trafilam na tego wlasciwego dla mnie. Nauczylam sie wiele, przeszlam solidna szkole, surowa, jednak pelna Milosci i calkowitego zaufania. Zaufanie to bardzo, bardzo wazna rzecz. Szczegolnie, kiedy odkrywasz, a raczej twoj Mistrz- sansai, stawia cie w obliczu calkowitej i nagiej prawdy o Tobie samym. Czesto chcialam sie odwrocic i uciec (czasami to nawet robilam) albo po prostu chcialam udusic moja sansai. Nie wszystko co widzialam, podobalo mi sie ... ho ho o nie, ja chcialam byc taka dobra i wspaniala ... chcialam tylko swiatlo i do swiatla. Nie, nie kochani to nie jest tak latwo, bo nasz cien to tez swiatlo i trzeba sie nauczyc go szanowac, respektowac, a nawet kochac. Tak, tez myslalam, ze to nie jest mozliwe, ze "Cien" to jest tylko cos "be". A jednak, calkiem niedawno przekonalam sie, ile wspanialych rzeczy mozemy osiagnac dzieki naszemu "Cieniowi", jesli odpowiednio i z szacunkiem do niego podejdziemy. Od nas samych bowiem zalezy w jakim kierunku go wykorzystamy.

"Swiadomosc" - to uswiadomienie sobie tego, na czym skupiam moja uwage, cytat mojej sansai.

Tak, wiec najwznioslejszym bylo uswiadomienie sobie, ze moj cien, jest taka sama czescia mnie jak i swiatlo, to jest jak Ying und Yang - przeciez nie moge wyrzucic czesci siebie, tylko dlatego, bo uwazam, ze jest ona " ZLA", bo jest tylko moje "uwazanie", wynikajace z nabranych nawykow spolecznych. Cale spoleczenstwo podzielilo prawie wszystko na dobre i na zle ... Chociaz, to co dla mnie moze byc dobre, komus innemu moze wcale nie smakowac no bo i nie musi- jednak czy to jest w tym momencie zle ? Ani dobre, ani zle - jest po prostu takie jakie jest.

Tak, jestem wdzieczna sobie i mojemu cieniowi, ze go moglam poznac i wreszcie przytulic.
To jest tak, jakbym po wielu latach odczula wewnetrzna rownowage. Teraz, moj cien towarzyszy mi w takiej samej czesci jak i moje swiatlo. Jestem caloscia ! Pelna i zupelna !


" Cien tworzy nasza materialna rzeczywistosc ziemska ( iluzje) i jest nam potrzebny, abysmy zyli w radosci i obfitosci "
-Hanka sansai (cytat mojej nauczycielki)

Czyli wypierajac sie naszego cienia wypieramy sie naszej ziemskiej radosci? Wypieramy sie obfitosci? hmmm Tak, ilu z nas kochani ma tego swiadomosc ?

Ja - to rownowaga
Ja - to tyle samo swiatla co cienia


A wiec otworzcie wasze serca na wasz wlasny " Cien ", wchloncie do serca ta rownowage i poczujcie ta JEDNOSC z samym soba.

To jest dokladnie jak z tym smutkiem, ktory cierpi, bo my uwazamy, ze on jest zly.
A ja wlasnie doswiadczam tej zupelnie innej strony smutku. Calkowicie go do siebie dopuszczam i wcale nie jest mi juz tak smutno, rany sie w rzeczywistosci o wiele szybciej lecza. Tak, z cala radoscia serca dziekuje smutkowi za pomoc w tym. Jedno jest jednak wazne, aby nam sie ten stan przebywania w smutku za bardzo nie spodobal i zebysmy tam nie utkwili na dlugo lub zawsze.
Tak, wiec i smutek ma swoje zadanie i wcale nie jest " zly ", trzeba sie tylko nauczyc swiadomie korzystac z jego zalet. Go poznac blizej i dac mu zrozumienie, a tym samym poznamy siebie samych blizej i damy sobie wiecej zrozumienia.
A wiec kochani - DOSWIADCZAJCIE waszego Cienia i zaprzyjaznijcie sie ze smutkiem bo warto.
Sama tego doswiadczylam, w tych dniach.

Z mojego swiata do waszego
w Milosci

Hania sansai - Hanuta

Dienstag, 29. September 2009

Smutek i Nadzieja



Ten, kto nigdy nie mial nadziei, nigdy nie zazna rozpaczy.

— George Bernard Shaw








Unikaj przyjemnosci, które potem przynosza smutek.

- Solon


Smutek i nadzieja...

Po piaszczystej drodze szla niziutka staruszka. Mimo tego, ze byla juz bardzo stara szla tanecznym krokiem, a usmiech na jej twarzy byl tak promienny, jak usmiech mlodej, szczesliwej dziewczyny. Nagle dostrzegla przed soba jakas postac. Na drodze ktos siedzial, ale byl tak skulony, ze prawie zlewal sie z piaskiem. Staruszka zatrzymala sie, nachylila nad niemal bezcielesna istota i zapytala:
-Kim jestes?
Ciezkie powieki z trudem odslonily zmeczone oczy, a blade wargi wyszeptaly:
- Ja? ... Nazywaja mnie smutkiem
- Ach! Smutek! - zawolala staruszka z taka radoscia, jakby spotkala dobrego znajomego.
- Znasz mnie? - zapytal smutek niedowierzajaco.
- Oczywiscie, przeciez nie jeden raz towarzyszyles mi w mojej wedrówce.
- Tak sadzisz... - zdziwil sie smutek - to dlaczego nie uciekasz przede mna. Nie boisz sie?
- A dlaczego mialabym przed Toba uciekac, mój mily? Przeciez dobrze wiesz, ze potrafisz dogonic kazdego, kto przed Toba ucieka. Ale powiedz mi, prosze, dlaczego jestes taki markotny?
- Ja... jestem smutny. - odpowiedzial smutek lamiacym sie glosem.
Staruszka usiadla obok niego.
Smutny jestes... - powiedziala i ze zrozumieniem pokiwala glowa. - A co Cie tak bardzo zasmucilo?
Smutek westchnal gleboko. Czy rzeczywiscie spotkal kogos, kto bedzie chcial go wysluchac? Ilez razy juz o tym marzyl.
- Ach... wiesz... - zaczal powoli i z namyslem - najgorsze jest to, ze nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykac sie z ludzmi i towarzyszyc im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjde, oni wzdrygaja sie z obrzydzeniem. Boja sie mnie jak morowej zarazy. - I znowu westchnal. - Wiesz..., ludzie wynalezli tyle sposobów, zeby mnie odpedzic. Mówia: tralalala, zycie jest wesole, trzeba sie smiac. A ich falszywy smiech jest przyczyna wrzodów zoladka i dusznosci. Mówia: co nie zabije, to wzmocni. I dostaja zawalu. Mówia: trzeba tylko umiec sie rozerwac. I rozrywaja to, co nigdy nie powinno byc rozerwane. Mówia: tylko slabi placza. I zalewaja sie potokami lez. Albo odurzaja sie alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuc mojej obecnosci.
- Masz racje - potwierdzila staruszka - ja tez czesto widuje takich ludzi.
Smutek jeszcze bardziej sie skurczyl.
- Przeciez ja tylko chce pomóc kazdemu czlowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, moze spotkac sie sam ze soba. Ja jedynie pomagam zbudowac gniazdko, w którym moze leczyc swoje rany. Smutny czlowiek jest tak bardzo wrazliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do zle zagojonej rany, która co pewien czas sie otwiera. A jak to boli! Przeciez wiesz, ze dopiero wtedy, gdy czlowiek pogodzi sie ze smutkiem i wyplacze wszystkie wstrzymywane lzy, moze naprawde wyleczyc swoje rany. Ale ludzie nie chca, zebym im pomagal. Wola zaslaniac swoje blizny falszywym usmiechem. Albo zakladac gruby pancerz zgorzknienia. - Smutek zamilkl.
Po jego smutnej twarzy poplynely lzy: najpierw pojedyncze, potem zaczelo ich przybywac, az wreszcie zaniósl sie nieutulonym placzem. Staruszka serdecznie go objela i przytulila do siebie.
- Placz, placz smutku. - wyszeptala czule. - Musisz teraz odpoczac, zeby potem znowu nabrac sil. Ale nie powinienes juz dalej wedrowac sam. Bede Ci zawsze towarzyszyc, a w moim towarzystwie zniechecenie juz nigdy Cie nie pokona.
Smutek nagle przestal plakac. Wyprostowal sie i ze zdumieniem spojrzal na swoja nowa towarzyszke:
- Ale... ale kim Ty wlasciwie jestes?
- Ja? - zapytala figlarnie staruszka usmiechajac sie przy tym tak beztrosko jak male dziecko

- JA JESTEM NADZIEJA!

Tekst bardzo ujal mnie za serce, niestety autora nie znam.

Hania sansai - Hanuta

Spojrzenie w przeszlosc.





Przyszlosc -


jest uzdrowiona przeszloscia !







W pewnej krainie zyla sobie Ksiazeca para, Sir Christopher i Lady Johanna. Byli malzenstwem politycznym, czyli 19-sto letnia Johanna zostala zmuszona do poslubienia prawie 40-sto letniego Christophera. Dziewczyna, ktora wyszla za maz z przymusu i bez milosci stracila sens i radosc zycia. Swoja zlosc i frustracje obrucila przeciwko mezowi. Robila mu na zlosc, gdzie tylko mogla, wiedzac, ze on ja kocha i wszystko wybaczy.
Wyzywala go od impotentow, starcow, oslow i ciagle przylapywal ja na jakis aferach z mlodymi mezczyznami. Christopher, byl dojrzalym, madrym i wyrozumialym czlowiekiem, ktory mial wiele wspolczucia dla swojej mlodej zony. Jednak wszystkie te lata ponizenia, cierpienia w samotnosci odbily sie mocno na zdrowiu ksiecia, do tego jeszcze ogromny smutek z powodu braku potomstwa. Ksiaze Christopher zaniemogl mocno na zdrowiu, stracil chec zycia, a wrecz podjal decyzje odejscia ... umarl samotnie w swojej komnacie, przepelniony ogromnym smutkiem i zalem.
Dla lady Johanny nastapily dni pelne rozpaczy i wyrzutow sumienia, bo zrozumiala, ze nauczyla sie kochac tego czlowieka o wielkim i dobrym sercu. Jednak bylo juz za pozno... Z tej rozpaczy z wielkim poczuciem winy, wstapila do zakonu i zlozyla sluby wstrzemiesliwosci i cnotliwosci jako pokute za swoje czyny. Tam spedzila wiele lat, na samotnych modlitwach i rozmowach z Bogiem, proszac o mozliwosc naprawienia swoich bledow ...
Ktoregos dnia, uslyszala glos ... dosc tego zamartwiania sie... Johanna zrzucila wiec szaty zakonne, wsiadla na osiolka i wedrowala po kraju, wczesniej odwiedzajac grob swojego meza, obiecujac mu, ze sie jeszcze kiedys spotkaja ...

Wiele, wiele wcielen pozniej, spotkali sie Hanna i Krzysztof oboje z wielkimi ranami w sercu...

Nastapil odpowiedni czas, aby Hanna dotrzymala swojej obietnicy i uzdrowila to, co kiedys dawno temu tak skutecznie "zatrula" swojemu mezowi i sobie samej.

Zakonne sluby Johanny z tamtego wcielenia zostaly przez Hanne w tym wcieleniu, zerwane i uzdrowione, tak jak wszystkie energie z tamtego czasu.

Dziekuje Adamusowi, sansai Hance i jej orlu, dziekuje mojemu osiolkowi i samemu Christopherowi za pomoc, w tym pieknym, choc smutnym doswiadczeniu.


Niech goja sie rany, a zal i smutek przemieni sie w radosc ...

A jak sie dokonalo, dowiemy sie w najblizszym czasie ...


Hania sansai - Hanuta

Montag, 28. September 2009

List do .....


Witaj, mam nadzieje ze przeczytasz te slowa, bo proba powstrzymania sie od napisania tego, do czego doszlam przez ostatnie dni, to jakbym probowala powstrzymac przez ten czas oddawanie moczu, dlatego siadam i pisze, bo jestem zmeczona, cholernie zmeczona ...
Kiedys ci powiedzialam, ze ludzie spotykaja sie w zyciu na jakis czas, aby wspolnie cos przejsc, uzdrowic, uporzadkowac... Tego dnia, kiedy pierwszy raz do mnie kliknoles na gg, cos we mnie drgnelo, a kiedy zobaczylam twoje zdjecie, wiedzialam ... bylam pewna, jednak nie chcialam sie do tego przyznac ... Te slowa " jakbym cie znala juz dlugo", mialy podstawe ... bo my sie znamy juz dlugo. Znamy sie z jakiegos przeszlego zycia!
Teraz tez rozumiem moja nagla decyzje wyjazdu do ciebie. To nie byl atak rozpaczy z powodu braku seksu. To byla tylko bardzo konkretna wymowka.
Bardzo sie bronilam przed tym, nie chcialam tego rozpoznac, balam sie tego... Tylko, nie wiem, co gorsze w tej sytuacji, to powolne poddawanie sie, czy stanac twarza w twarz z tym, co do mnie przyszlo. W kazdym badz razie, mialam chyba odpowiednia determinacje i bylam odpowiednio zmeczona, aby to dopuscic do siebie, a juz wogule po twojej ostatniej wizycie u mnie ... Reinkarnacja, nie musze ci tlumaczyc, bo wiesz, na czym polega (wracamy ciagle na ziemie zalatwic zalegle sprawy, i albo sie uda albo nie) Twoja i moja swiadomosc jest bardziej rozwinieta niz przecietnych ludzi i dlatego mysle, ze bylismy gotowi na to spotkanie w tym zyciu... Pytanie brzmi, po co ? Co mielismy do zrownowazenia ?
Oj, dlugo mnie to meczylo, a raczej, meczyly mnie proby ucieczki od tego ! Ok, zeby cie dlugo nie nudzic, przejde do sedna sprawy...
Najpierw, zostala mi pokazana twoja wielka rana w sercu,gdybym juz wtedy zaskoczyla, ze to moze byc jeszcze z jakies przeszlego zycia, moze i szybciej bym do tego doszla, ale stalo sie tak, a nie inaczej, z pewnych powodow.
Ta rane zadalam prawdopodobnie ja czy tobie osobiscie czy innym mezczyznom, to chyba nie gra roli.
Nie mam odwagi i nie bede dochodzila w jaki sposob, wystarczy, ze wiem, ze to ja. No coz, musialam, byc kiedys niezla cholera (cos z tego zostalo chyba do dzis ) I tu wchodzisz ty na scene zycia z bardzo trudnym zadaniem, a tylko najlepsi dostaja najtrudniejsze zadania ! Otoz, prawo karmy mowi, to co dajesz innym, to predzej czy pozniej do ciebie wroci, nie ma znaczenia, w ktorym zyciu, wraca wtedy gdy jestesmy na to gotowi, gotowi na przejecie odpowiedzialnosci za swoje czyny. A wiec, twoim zadaniem bylo, prawdopodobnie dac mi odczuc, ten bol, ktory ja potrafilam zadawac innym. Zobaczyc te rany, jakie zadawalam i jak one bola ...
Poruczniku - zadanie wykonane na 5 z plusem . Zobaczylam, odczulam, a raczej czuje jeszcze ... Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawe jaki wielki kawal roboty zrobiles, moze to ci sie tez wydac wszystko smieszne i powiesz, ze to brednie ... ale, gdzies w glebi serca, poczujesz ulge , moze ci sie tez niektore sprawy rozjasnia i bardzo bym ci zyczyla, aby swiadomosc tego, ze sie dokonalo pozwolilo ci uleczyc tak stara i bolaca rane.

Teraz wiesz za co ci jestem wdzieczna. Jestem fizycznie i psychicznie na ten moment wykonczona, ale jestem ci z glebi serca wdzieczna za to, ze wzioles na siebie takie trudne zadanie. No, wiem, masz niesamowita moc, a tylko taki ktos mogl sobie poradzic. Normalnie, zalatwiam takie sprawy mentalnie, nie mowie, nie pisze nigdy do nikogo i jeszcze nie rozumiem tego, dlaczego teraz jest inaczej ... Wiem, ze odpowiedz przyjdzie predzej czy pozniej. Wybacz mi ! Bardzo cie prosze, jesli mi wybaczysz, to latwiej ja sobie bede mogla wybaczyc. To jest dla mnie cholernie trudne doswiadczenie. Teraz, rzeczywiscie mozesz pokazac swoja wielkodusznosc i mi pomoc ! A tym samym pomoc tez sobie samemu ...

Z cala miloscia mojego serca i ogromnym szacunkiem dla Ciebie !

Hania - sansai Hanuta

Sonntag, 27. September 2009

Zycie w Milosci


Zycie to wszystko, co jest, tak zwane dobro jak i zlo, ludzka natura i cuda wykraczajace daleko poza smiertelna egzystencje. Nawet strach i zwatpienie nie sa zle, sa tylko ograniczeniami jakie na siebie nakladasz.

Wprowadz spokój, milosc i radosc i pozwól im wymieszac sie ze strachami i zwatpieniami. Pozwól sobie byc takim, jakim jestes, ozywionym miksem wszystkiego, tak ze pozytywne i negatywne, ciemnosc i swiatlo, wszystko rozpoznane i obecne sprawia, ze iskierki zaczynaja fruwac, kreatywne iskierki tworzace nowosc i zycie.

Przeciez osoba bez bledów przeszlosci i terazniejszych potkniec nie jest nazbyt interesujaca. Kreatywna iskra krzesa sie z mieszanki przeciwienstw, migoczacych i blyszczacych gdy sie spotykaja rodzac oryginalnosc i kreatywnosc dokladnie w punkcie zetkniecia sie.

Ta wada, która tak ciezko próbujesz schowac lub naprawic moze byc rzecza, która cie popchnie w wyzszy stan bycia. Moze jest to cecha, która przyciaga do ciebie innych bo rozpoznaja siebie w tobie. Twoja walka z samym soba moglaby sie skonczyc poprzez radosna akceptacje tego, z czym walczysz, a milosc i bezpieczenstwo, których pragniesz, moglyby narodzic sie z pelnego akceptacji rozpoznania, ze jestes kim jestes takim, jakim jestes.

Nie istnieje lepsza wersja ciebie by jej szukac. Tak, bedzie ewolucja, jednak nie jest przejsciem ze zla do dobra – raczej naturalnym wzrostem i zmiana podczas twojej podrózy przez fazy zycia. Wzrost jest obiema, odnowieniem i rozkladem, entropia i akceleracja, jakoze co bylo przemija, a co ma byc, staje sie.

Kontrasty, ciemnosc i swiatlo w tobie, pozytywne i negatywne w tobie... wszystko jest czescia tego, kim jestes. I moc twoja lezy w tej wiedzy, w objeciu rzeczywistosci jaka jest i uczuciach twojej ekspansji wewnatrz niej. Obejmij ten strach i pozwól mu umocnic cie; pozwól mu napedzac ruch
i ewolucje. Czego tak bardzo sie boisz? Powiedz to na glos. Potem rozpoznaj, ze to czesc ciebie i pozwól aby rozpoczelo transformacje i ewolucje w raz z twoim wzrostem. Wez co ukryte i bledne i sprowadz do swiadomego rozpoznania. Daj wszystkiemu miejsce jako uznane i kochane, objete jako czesc twojej rzeczywistosci.

Pozwól temu, co w sobie ubóstwiasz zetrzec sie z ciemnoscia, która próbujesz ukryc a potem zobacz iskry stworzenia powstajace w miejscu zetkniecia. Pozwól by nadzieja i radosc penetrowaly i miksowaly sie ze strachem i zwatpieniem – ujrzyj piekno i moc powstajacych wzorców. Obejmij swoje czlowieczenstwo, wszystkie jego czesci, zacznij swiecic wlasna cudownoscia.

Nikt nie definiuje ciebie. Ty, sam siebie definiujesz. Nie pozwól, by spoleczenstwo etykietkowalo cie jako zlego czy dobrego, grubego czy chudego, bogatego czy biednego, mlodego czy starego. To wszystko sa mody, które przychodza i odchodza, czesci twojej spolecznosci ukazujace cie na sposoby, które sa nieprawdziwe w innym czasie czy spoleczenstwie. One sa relatywne, nie absolutne.

Tak wiec mozesz wybrac nieakceptowanie tych ocen. Nie dawac im kredytu we wlasnym zyciu.

Mozesz wybrac wolnosc i moc, moc pochodzaca ze wszystkiego kim jestes, moc pochodzaca z paliwa twoich doswiadczen, milosci, radosci, smiechu, twoich lez, zlosci, strachu i zwatpien. Wszystko to jest paliwem twojej mocy. Jest czescia unikatu i indywidualnosci, jaka jestes. Wszystko to tworzy kreatywna iskre ciebie, blyszczaca na swiat.

Jestes kochany. Jestes miloscia. Jestes jednoscia ze wszystkim, co istnieje. Masz cala moc, cala milosc, taki jaki jestes, wlasnie teraz !!!

Hania sansai - Hanuta